Grunge is dead?

Urodziłam się odrobinę zbyt późno, żeby załapać się na szaleństwo zwane grunge’em, jakie wybuchło na początku lat 90. Odkrywać tę muzykę zaczęłam około roku 2000, kiedy inne brzmienia królowały na antenach stacji radiowych. Do tej pory jednak zarówno Pearl Jam, jak i Alice in Chains zaliczają się do grona moich ulubionych kapel, a ich kawałki królują na mojej liście Spotify. Miałam również przyjemność uczestniczyć w koncertach obu zespołów, chociaż oczywiście wokalistą Alice in Chains był już wtedy William DuVall.

Nic dziwnego, że książka „Grunge. Bękarty z Seattle” od razu przykuła moją uwagę. Czy jest to pozycja, która okaże się interesująca dla fana grunge’u, która wzbogaci jego wiedzę na temat historii kapel z Seattle? Piotr Jagielski przygląda się zjawisku z bardzo szerokiej perspektywy, wracając do początków sceny muzycznej miasta, oddalonego znacząco od głównych ośrodków kulturalnych. Zastanawia się, jak na podobnym „zadupiu” mogło dojść do rewolucji, która wybuchła niczym eksplozja megabomby i swoją pożogą objęła cały świat.

Pierwsza część książki „Grunge. Bękarty z Seattle” może wydać się nieco chaotyczna dla czytelnika stykającego się z mniej znanymi zjawiskami, jakie miały miejsce w latach 80. ubiegłego wieku. Doskonale opisuje jednak klimat, jaki panował w Seattle w owym czasie. Niewielkie kapele, grające w małych klubach i wyruszające w trasy koncertowe starymi, rozpadającymi się gratami, przygotowały doskonały grunt do powstania muzyki brudnej, szczerej i autentycznej.

Wraz z sukcesem „Nevermind” perspektywa się zmienia i oto Seattle staje się centrum muzycznego wszechświata. Bez zbytniego skupiania się na historii najpopularniejszych kapel, Piotr Jagielski opowiada o konsekwencjach, jakie miała dla muzyków tak olbrzymia i niespodziewana sława. Mówi o tym, jak bunt wobec systemu przemienił się w maszynkę do zarabiania milionów, i o tym, że szczęście nie zawsze idzie w parze z pieniędzmi.

„Grunge. Bękarty z Seattle” czyta się bardzo dobrze. Patrząc wstecz na historię takich zespołów, jak Nirvana, Soundgarden, Pearl Jam, Alice in Chains, a także Malfunkshun, Mudhoney czy Screaming Trees, podróżujemy do świata, jaki już nie istnieje. Nie ma bowiem w Seattle tych klubów, w których swoją karierę rozpoczynały wspomniane kapele. Na ich miejscu stanęły wieżowce ze szkła i stali.

Można więc, z lekkim przymrużeniem oka, nazwać podróż, w jaką zabiera nas książka, wycieczką boomera w czasy swojej młodości. Założę się również, że po pozycję sięgną osoby, które lata panowania grunge’u wspominają z dużym sentymentem, ale opowieść o bękartach z Seattle okazuje się na tyle ciekawa, że zachęcam do sięgnięcia po nią także pozostałych czytelników.


Wydawnictwo Czarne
Data wydania: 22 listopad 2023
Liczba stron: 344
Recenzja ukazała się na stronie Lubimy Czytać.

Komentarze

Popularne posty