Książka, która wyszła z cienia
Zrzucenie bomb atomowych na Hiroszimę i Nagasaki zmieniło świat na zawsze. To stwierdzenie wydaje się tak oczywiste, że aż wstyd otwierać nim recenzję, a jednak pulsuje mi ono gdzieś w głowie za każdym razem, gdy czytam o bombie atomowej lub oglądam film jej powstaniu poświęcony (tak, moi drodzy, oczywiście „Oppenheimera” mam na myśli). Dlaczego grzyb atomowy rozświetlający niebo, ukazany w archiwalnych nagraniach, wzbudza podobną grozę i przerażenie? Przecież w nalotach na Tokio, o których niewiele się mówi, zginęło około 100 tysięcy osób. Oczywiście nie chcę porównywać obu tragedii, pragnę jedynie zrozumieć przyczyny przemilczenia tej drugiej.
Didier Alcante w posłowiu do „Bomby” wspomina, że jego książka wyszła z cienia. Autor ma oczywiście na myśli cienie, które pozostały po ludziach zabitych przez eksplozję. Ich historie, ukazane w komiksie, stanowią próbę wyobrażenia sobie życia wspomnianych „cieni” z Hiroszimy. Kim byli, co czuli – wszystko to oczywiście fikcja, ale też zmyślenie próbujące dotrzeć do prawdy.
Małej historii wspomnianych ludzi autor poświęca jednak niewiele miejsca. Na pierwszy plan wysuwają się wielka polityka i wielkie odkrycia naukowe. Cóż, gdy wspominamy o bombie atomowej, wszystko nagle przybiera monstrualne rozmiary. Nic dziwnego, że początkowo cofamy się aż do zarania świata, a pierwsze słowa, skierowane do czytelnika, wypowiedziane zostają przez uran, ów niszczycielski pierwiastek przez wieki trwający w uśpieniu.
Autor szybko przenosi nas do czasów bardziej współczesnych, czyli do XIX i XX wieku. Na scenę wkraczają dobrze nam znani, chociażby z „Oppenheimera”, politycy, wojskowi, naukowcy. Akcja nie koncentruje się jednak na jednej postaci tak jak we wspomnianym filmie. „Bomba” opowiada historię kluczowych odkryć naukowych, mających decydujący wpływ na przebieg drugiej wojny światowej i kształt świata.
Losy pacjentów, którym wstrzykiwano uran, zatopienie USS „Indianapolis”, sabotaż fabryki ciężkiej wody w Norwegii: wszystkie te opowieści składają się niczym pojedyncze elementy układanki w obraz dziejów bomby atomowej. Tak szeroka perspektywa sprawia, że podczas lektury w czytelniku pojawia się szereg pytań natury egzystencjalnej i moralnej, na które trudno znaleźć jednoznaczną odpowiedź.
Rysunki Denisa Rodiera są niczym historyczna kronika: precyzyjne, ostre i bezkompromisowe. Ich charakter podkreślony zostaje przed ograniczenie palety barwnej do czerni i bieli. Jest jednocześnie kreska rysownika bardzo dynamiczna, doskonale nadaje się do opowiadania o historii powstania śmiercionośnej broni, o czasie tragicznym i burzliwym.
„Bomba” to monumentalne, liczące prawie 500 stron dzieło. Ciężko nawet wyobrazić sobie ogrom pracy, jaką twórcy musieli włożyć w powstanie podobnego albumu. Na pewno to ciekawa pozycja dla osób zainteresowanych historią badań nuklearnych czy dziejami drugiej wojny światowej. Skupiając się na opowieści o powstaniu bomby nuklearnej, Alcante wspomina również o szeregu pomijanych tematów, między innymi o wspomnianym we wstępie bombardowaniu Tokio.
Wzbraniam się przed określeniem książki mianem „bombowej”, ponieważ mam poczucie, że opowiada o zbyt trudnych i bolesnych tematach. Nie jest to komiks, który pochłonie się w jeden wieczór (oczywiście można, ale ja odradzałabym),jednak można do niego powracać wielokrotnie. Temat użycia broni atomowej nie został w końcu pogrzebany w ruinach Hiroszimy.
Wydawnictwo Kultura Gniewu
Tłumaczenie: Jakub Syty
Data wydania: 24 czerwiec 2023
Liczba stron: 472
Recenzja ukazała się na stronie Lubimy Czytać.
Didier Alcante w posłowiu do „Bomby” wspomina, że jego książka wyszła z cienia. Autor ma oczywiście na myśli cienie, które pozostały po ludziach zabitych przez eksplozję. Ich historie, ukazane w komiksie, stanowią próbę wyobrażenia sobie życia wspomnianych „cieni” z Hiroszimy. Kim byli, co czuli – wszystko to oczywiście fikcja, ale też zmyślenie próbujące dotrzeć do prawdy.
Małej historii wspomnianych ludzi autor poświęca jednak niewiele miejsca. Na pierwszy plan wysuwają się wielka polityka i wielkie odkrycia naukowe. Cóż, gdy wspominamy o bombie atomowej, wszystko nagle przybiera monstrualne rozmiary. Nic dziwnego, że początkowo cofamy się aż do zarania świata, a pierwsze słowa, skierowane do czytelnika, wypowiedziane zostają przez uran, ów niszczycielski pierwiastek przez wieki trwający w uśpieniu.
Autor szybko przenosi nas do czasów bardziej współczesnych, czyli do XIX i XX wieku. Na scenę wkraczają dobrze nam znani, chociażby z „Oppenheimera”, politycy, wojskowi, naukowcy. Akcja nie koncentruje się jednak na jednej postaci tak jak we wspomnianym filmie. „Bomba” opowiada historię kluczowych odkryć naukowych, mających decydujący wpływ na przebieg drugiej wojny światowej i kształt świata.
Losy pacjentów, którym wstrzykiwano uran, zatopienie USS „Indianapolis”, sabotaż fabryki ciężkiej wody w Norwegii: wszystkie te opowieści składają się niczym pojedyncze elementy układanki w obraz dziejów bomby atomowej. Tak szeroka perspektywa sprawia, że podczas lektury w czytelniku pojawia się szereg pytań natury egzystencjalnej i moralnej, na które trudno znaleźć jednoznaczną odpowiedź.
Rysunki Denisa Rodiera są niczym historyczna kronika: precyzyjne, ostre i bezkompromisowe. Ich charakter podkreślony zostaje przed ograniczenie palety barwnej do czerni i bieli. Jest jednocześnie kreska rysownika bardzo dynamiczna, doskonale nadaje się do opowiadania o historii powstania śmiercionośnej broni, o czasie tragicznym i burzliwym.
„Bomba” to monumentalne, liczące prawie 500 stron dzieło. Ciężko nawet wyobrazić sobie ogrom pracy, jaką twórcy musieli włożyć w powstanie podobnego albumu. Na pewno to ciekawa pozycja dla osób zainteresowanych historią badań nuklearnych czy dziejami drugiej wojny światowej. Skupiając się na opowieści o powstaniu bomby nuklearnej, Alcante wspomina również o szeregu pomijanych tematów, między innymi o wspomnianym we wstępie bombardowaniu Tokio.
Wzbraniam się przed określeniem książki mianem „bombowej”, ponieważ mam poczucie, że opowiada o zbyt trudnych i bolesnych tematach. Nie jest to komiks, który pochłonie się w jeden wieczór (oczywiście można, ale ja odradzałabym),jednak można do niego powracać wielokrotnie. Temat użycia broni atomowej nie został w końcu pogrzebany w ruinach Hiroszimy.
Wydawnictwo Kultura Gniewu
Tłumaczenie: Jakub Syty
Data wydania: 24 czerwiec 2023
Liczba stron: 472
Recenzja ukazała się na stronie Lubimy Czytać.
Komentarze
Prześlij komentarz