Zło istnieje po to, by niszczyć miłość

Któż z miłośników powieści grozy nie kojarzy „Zagłady domu Usherów” autorstwa Edgara Allana Poego? Opublikowana po raz pierwszy w 1839 roku nowela opowiada o chorobie, szaleństwie i śmierci Roderyka Ushera oraz jego siostry Madeline. Historia ma również zostać zekranizowana przez Netflix, a serial trafi na ekrany jesienią tego roku. Nie jestem całkowicie pewna, czy będę oczekiwać go z niecierpliwością. Po inną powieść nawiązującą do „Zagłady domu Usherów” na pewno warto jednak sięgnąć.

Robert McCammon, który urodził się 103 lata po śmierci Edgara Allana Poego, postanowił zmierzyć się z jednym z najbardziej znanych dzieł dziewiętnastowiecznego pisarza w wydanej w 1984 roku powieści „Dziedzictwo Usherów”. Podkreślam tę datę nie przez przypadek, ponieważ dzięki wydawnictwu Vesper książka trafiła w końcu na polski rynek i możemy ocenić, jak autor „Magicznych lat” wyobraża sobie dalsze dzieje rodu Usherów.

Już w pierwszej scenie powieści widzimy eleganckiego dżentelmena, przemierzającego wynajętym powozem uliczki Nowego Jorku. W jakim celu tak dystyngowany mężczyzna przeszukuje podejrzane spelunki? Otóż odnajduje on tam znajomego pisarza, którego wygląd nie pozostawia zbyt wielu złudzeń: „Pod oczami miał ciemnoniebieskie cienie, poszarzałe wargi wyglądały na zwiotczałe, a jego tani garnitur zbrukany był błotem i pleśnią. Przód lnianej koszuli oraz zniszczony czarny fular znaczyły z kolei plamy po sherry, z rękawów marynarki zaś wystawały postrzępione mankiety, co budziło skojarzenia z ubogim uczniakiem”.

Jeśli myślicie, że ów wymizerowany jegomość to Edgar Allan Poe, to oczywiście się nie mylicie. Dżentelmenem w czerni odwiedzającym biedaka jest natomiast Hudson Usher, rozwścieczony faktem, iż ktoś wyjawia wstydliwe dzieje jego rodu. Dyskrecję cenią bowiem Usherowie ponad wszystko, tym bardziej że tajemnic skrywają i skrywać będą bez liku. Poe miał oczywiście w wielu miejscach rację na ich temat, lecz nie domyślił się, że potęga Usherów dopiero rozkwita.

Wiele lat później potomek rodu Usherów – Rix – znajdzie się w podobnym miejscu, również w Nowym Jorku. Jedno z trojga dzieci Margaret i Walena Usherów to czarna owca rodziny, próbująca odciąć się od rodzimego, splamionego krwią biznesu (Usherowie majątek zbili bowiem na handlu bronią), szukająca szczęścia w pisaniu wątpliwej jakości horrorów. Gdy kolejna powieść Riksa zostaje odrzucona przez wydawcę, a on sam coraz bardziej podupada na zdrowiu, decyduje się na powrót do znienawidzonego domostwa na życzenie umierającego ojca.

„Dziedzictwo Usherów” jest rozwlekłą, monumentalną opowieścią, której siła nie leży w tempie akcji, lecz w powoli budowanym klimacie napięcia i grozy. Mroczny świat, do którego trafiamy, skrywa z początku mgła tajemnicy, rozwiewająca się bardzo opieszale. W sercu owego mrocznego uniwersum leży olbrzymia Twierdza bez okien, z plątaniną korytarzy, w których łatwo pobłądzić. Gdzieś w pobliskich lasach grasuje natomiast porywający dzieci Dyniowaty oraz olbrzymia pantera Żarłoczny Bebech.

Obok prowadzącego rodzinne śledztwo Riksa na uniwersum Usherów patrzymy również oczami dociekliwej dziennikarki Raven Dustan oraz obdarzonego niezwykłymi mocami młodego Newa. Czy powyższa trójka wygra ze złem opanowującym zbocza góry Briartop? Oczywiście nie mogę wam tego zdradzić, drodzy czytelnicy. Robertowi McCammonowi udaje się jednak uniknąć popadania w ckliwość czy badał. Kiedy odkładałam książkę na bok, czułam się jednocześnie zaintrygowana i zaskoczona.

Oprócz historii rozgrywającej się w latach osiemdziesiątych XX wieku powracamy co chwilę do wspomnień dawnych Usherów i powoli, fragment po fragmencie, kawałek po kawałku, wyłania się obraz dziejów rodu. Obraz rozległy niczym monumentalna układanka, pełen choroby, moralnego rozkładu i szaleństwa. Jednym słowem, wspaniały pomnik dla klasycznej powieści grozy, czerpiący z dawnych dzieł to, co najlepsze.

Czy „Dziedzictwo Usherów” mnie zachwyciło? Z pewnością doceniam kunszt, jakim wykazał się pisarz, tworząc ową monumentalną historię. Nie ukrywam, iż nie pochłonęłam jej w jeden lub dwa dni i zdarzały się podczas lektury chwile znużenia. Pomijając jednak powyższe mankamenty, po książkę McCammona z pewnością warto sięgnąć, szczególnie jeśli jest się miłośnikiem powrotu do przeszłości.


Wydawnictwo Vesper
Tłumaczenie: Wojciech Szypuła
Data wydania: 1 czerwiec 2023
Liczba stron: 1040
Recenzja ukazała się na stronie Lubimy Czytać.

Komentarze

Popularne posty