Gniew dojrzewa powoli i rodzi gorzkie owoce

Cóż powiedzieć można o dziele, którego tytuł w czytelniczych dyskusjach pojawia się równie często? Wielokrotnie wydawana w Polsce, napisana przez Steinbecka historia nadal cieszy się dużym zainteresowaniem. Nie dziwi więc wznowienie jego powieści w nowej, bardzo stonowanej i spójnej szacie graficznej. Jeśli bowiem w odniesieniu do „Gron gniewu” posłużę się określeniem arcydzieło, nie będzie to oczywiście żadną przesadą.

Lata 30. XX wieku. Rodzina Joadów przemierza ogarnięte kryzysem Stany Zjednoczone w poszukiwaniu nowego domu i pracy. Niestety szczęście im nie sprzyja, gdyż w dotkniętym burzami pyłowymi kraju pracę ludzką coraz częściej wykonują maszyny, zaś migrujących ludzi ich współrodacy traktują jak groźnych intruzów.

Bohaterowie stają do nierównej walki o zachowanie człowieczeństwa i własnej godności. Steinbeck stworzył postacie pełnokrwiste, niepozbawione wad, lecz przez to jeszcze bliższe nam i prawdziwsze. Reprezentują oni rzeszę biedaków – wynędzniałych, lecz niepokornych. W ich duszy powoli dojrzewa bunt. Rośnie on również w czytelniku, kiedy mierzy się z dziełem amerykańskiego mistrza.

Szczególnie bolesny pozostaje widok przejrzałych owoców, które prędzej wyrzuci się, by zgniły, niż nakarmi nimi głodujących. Napisana z dbałością o piękno języka powieść opiewa również sławetną Drogę 66, po której niegdyś sunęły tłumy podobnych do Joadów nieszczęśników. Podróżując przez krainę niebiańsko piękną, doświadczają oni istnego piekła.

Owe rzesze biedaków autor ukazał z pełną empatii czułością, opisując cierpienie zarówno jednostek, jak i mas. Kiedy bohaterowie wyruszają w podróż w poszukiwaniu szczęścia, nie spodziewają się nawet, jak ich historia może się zakończyć. Również czytelnik rozpoczynający właśnie lekturę „Gron gniewu” nie domyśla się nawet, jak niełatwe doświadczenie go czeka. Steinbeck stworzył bowiem powieść miażdżącą, rozrywającą czytelniczą duszę na strzępy. Raz przeczytana, długo będzie tułać się po zakamarkach umysłu i niełatwo będzie pozbyć się jej z pamięci.

W jednym z listów do przyjaciela Steinbeck pisał: „Moje pióro to doskonałe przedłużenie mojego wnętrza. Kiedy je trzymam w dłoni – jak czarodziejską różdżkę – przestaję być kimś zdezorientowanym, napuszonym, brzydkim i grubiańskim”. Pisarz nie ukrywał, że obchodzą go przede wszystkim prości ludzie, stawiający czoła trudom codzienności. Był wrażliwym słuchaczem i świetnym łowcą historii. Być może dlatego jego powieści nie straciły nic ze swej aktualności.


Wydawnictwo Prószyński i S-ka
Seria: Mistrzowie Literatury
Tłumaczenie: Alfred Liebfeld
Data wydania: 10 luty 2022
Liczba stron: 672
Recenzja ukazała się na stronie Lubimy Czytać.

Komentarze

Popularne posty