Stulecie pełne dziwów

Wyznać wam muszę, drodzy miłośnicy grozy, iż chyba nie przepadam za podobnymi książkami. Ledwie dostaniesz je w swoje ręce, a już zmuszają cię do tego, żebyś do nich zajrzał. Niestety, gdy już to uczynisz, przepadłeś na dobre. Pewnie w grę wchodzą niecne, szatańskie uroki, ale nieprzespane noce nad powyższą lekturą można potraktować jako pewnik. Cóż, nie bez przyczyny powieść owa nosi tytuł „Zew nocnego ptaka”.

Napomknę mimochodem, że tę liczącą ponad 900 stron cegłę pochłonęłam w zaledwie cztery dzionki. Wielbicieli wydawnictwa Vesper nie muszę chyba przekonywać, że została równie elegancko i solidnie wydana, co ich pozostałe publikacje, zaś ilustracje Macieja Kamudy doskonale podkreślają klimat opowieści. W ostateczności jej waga oraz objętość czynią zeń również doskonałą broń przeciwko wszelkim siłom nieczystym, zarówno tym ziemskim, jak i wyobrażonym.

Przejdźmy jednak do sedna, czyli do samej historii. Przenosimy się w czasie o kilkaset lat. Jest rok 1699, do maleńkiej osady Fount Royal, leżącej na skraju brytyjskich kolonii w Ameryce Północnej, przybywa sędzia Isaac Woodward oraz jego młody sekretarz Matthew Corbett. Mają osądzić Rachel Howarth, podejrzaną o spółkowanie z diabłem oraz zamordowanie swojego męża i pastora. Czy faktycznie piękną, młodą wdowę opętał Szatan?

„Zew nocnego ptaka” to bardzo sprawnie napisany kryminał, który wciąga czytelnika od pierwszych stron, oferując mu wartkie tempo opowieści oraz nagłe, niespodziewane zwroty akcji. McCammon wykreował całą gamę barwnych, nietuzinkowych postaci oraz rozmieścił ich role w historii z wprawnością szachowego mistrza. Każdy, nawet najmniej istotny z pozoru bohater okazuje się istotny w miarę rozwoju fabuły.

Wydarzenia, rozgrywające się w miasteczku Fount Royal, widzimy oczami młodego Matthew Corbetta – bohatera, do którego nie sposób nie poczuć sympatii. Ten niedoświadczony, ale bardzo przekorny i obdarzony wnikliwym intelektem młodzieniec, ma odwagę stoczyć samotny bój przeciwko całemu światu. Jego postać wnosi do powieści mnóstwo dickensowskiego uroku, zaś opowieść o poszukiwaniu prawdy zadowoli z pewnością miłośników klasycznych historii detektywistycznych, które wyszły spod pióra Arthura Conana Doyle’a.

Groza, jaką serwuje nam McCammon, to jedynie sztafaż, nadający powieści mroczny, niepokojący klimat. Dzięki autorowi wnikamy w umysły ówczesnych ludzi, dla których wizje czarownic, spółkujących z diabłem i zsyłających na bliźnich nieszczęścia, są tak samo realne jak wszelkie inne doświadczane zmysłowo zjawiska. Przenosimy się zatem do świata znanego z opowieści o czarownicach z Salem, chociaż świata widzianego z pespektywy współczesnego odbiorcy.

Nie bez znaczenia pozostaje również klimat, jaki budowany jest wokół miasteczka od chwili, gdy wkraczają do niego nasi bohaterowie. Oto znajdujemy się w miejscowości, spowitej przez miazmaty choroby i rozkładu. Nieustający deszcz i burze sprawiają, że okolica tonie w błocie, nie dając nieszczęsnym mieszkańcom chwili wytchnienia. Miłośników historii ucieszy z pewnością fakt, że z wielką dbałością przytoczono w powieści niektóre szczegóły dawnych zabiegów medycznych, które napawają współczesnych przerażeniem równie mocnym, co niegdysiejsze tortury. W naszym pojmowaniu było to z pewnością stulecie pełne dziwów.

Autor „Chłopięcych lat” doskonale buduje i rozkłada napięcia w fabule, dostarczając czytelnikowi świetnej rozrywki. Być może niektóre rozwiązania fabularne, szczególnie te zastosowane pod koniec powieści, wydały mi się nieco zbyt przewidywalne i chwytliwe, ale nie zepsuło to przyjemności czerpanej z lektury. Cóż, nie pozostaje mi nic innego tylko czekać na kolejną część przygód Matthew Corbetta.


ZA EGZEMPLARZ RECENZENCKI SERDECZNIE DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU VESPER

Wydawnictwo Vesper
Tłumaczenie: Maciej Machała
Data wydania: 18 luty 2022
Liczba stron: 940

Komentarze

Popularne posty