Samotność albo pistolet przystawiony do skroni

W stronę książek Vonneguta, którego niegdyś uwielbiałam, zawsze spoglądam z pewną obawą. Zastanawiam się za każdym razem, czy ponownie wzbudzą one we mnie zachwyt, czy też może wywołają rozczarowanie. Wprawdzie zawód nigdy nie okazuje się zbyt duży, jednak emocje równie wielkie, jak kiedyś rzadko mną targają. Dość powiedzieć, że nieprzespane noce, spędzone na rozmyślaniach o dopiero co skończonej lekturze, już mi nie grożą.

Mimo wszystko „Slapstick” okazał się strzałem w dziesiątkę. Napisaną w 1976 roku powieść rozpoczynają anegdoty z życia pisarza i wspomnienie śmierci siostry, z którą ten był mocno związany. Akcja przenosi się jednak szybko do krainy snu i postapokaliptycznego Manhattanu, gdzie Wilbur Żonkil 11 Swain mieszka wraz ze swoją wnuczką. Z wysokości opuszczonego wieżowca spogląda na niedobitki ludzkości, zdziesiątkowanej przez śmiercionośne plagi, i wspomina swoje nietypowe dzieciństwo, spędzone w całkowitym odosobnieniu z siostrą Elizą.

Otoczenie dwójki bohaterów od samego początku widzi w nich jedynie wybryki natury. Rodzeństwo, niczym dwa Minotaury, zostaje umieszczone w specjalnie zbudowanym, odosobnionym domostwie. Tam dorastają, odstawiając przez opiekującymi się nimi służącymi spektakl ślinienia się i gulgotania, skrywając przed wszystkimi swój prawdziwy geniusz.

Vonnegut jak zwykle zabiera nas do krainy groteski i czarnego humoru. Pod płaszczykiem żartu skrywa jednak opowieść o trudnej do zaakceptowania inności, samotności i wreszcie miłości. Kiedy Willbur mówi Elizie, że ją kocha, ta zakazuje mu podobnych wyznań i stwierdza: „To tak, jakbyś przystawiał mi pistolet do skroni. To tylko sposób na zmuszenie kogoś do wypowiedzenia czegoś, czego prawdopodobnie nie myśli. Cóż innego mogę odpowiedzieć ja czy ktokolwiek inny jak tylko, że 'Ja też cię kocham'?"

Autor „Galapagos” po raz kolejny snuje refleksje nad tym, czy nasze olbrzymie, przerośnięte i genialne mózgi czynią nas szczęśliwszymi. Czy mogą być one takie wspaniałe, skoro doprowadzają planetę do upadku? Tutaj Vonnegut oczywiście optymistą nie jest.

Cieszę się, że po raz kolejny było mi dane przeczytać „Slapstick”. Fabuła powieści została ograniczona do kilku wątków, nie spotkamy tu również barwnego korowodu postaci. Dzięki temu zabiegowi zabawna poniekąd historyjka zyskuje większą siłę oddziaływania. Potrafi zarówno rozśmieszyć, jak i wzruszyć. W tej chwili zaliczę ją chyba do moich ulubionych powieści amerykańskiego autora.


Wydawnictwo Zysk i S-ka
Seria: Vonnegut
Tłumaczenie: Marek Fedyszak
Data wydania: 9 marzec 2020
Liczba stron: 272
Recenzja ukazała się na stronie Lubimy Czytać.

Komentarze

Popularne posty