W bałkańskim kociołku

Zdarzają się liczące kilkaset stron pozycje, które niosą z sobą niewiele treści. Trudno jednak podobną opinię wygłosić o "Mojej Jugosławii". Ta z pozoru niewielka książka kryje w sobie bogactwo zdarzeń i emocji, płynnie przechodząc od smutku do błyskotliwego humoru i nie tracąc przy tym spójności. Jednym słowem, na takie historie warto czekać.

We wstępie chciałabym jednak kilka słów poświęcić autorowi. Goran Vojnović jest nie tylko pisarzem, ale też reżyserem filmowym, scenarzystą, dziennikarzem i poetą. W Słowenii postrzega się go jako jednego z ciekawszych, bardziej oryginalnych autorów średniego pokolenia, zaś jego powieści tłumaczone są na wiele języków: angielski, niemiecki, włoski bądź czeski.

"Moja Jugosławia" opowiada o losach Vladana, syna Słowenki i Serba. Poznajemy jego dzieciństwo, które brutalnie kończy się w momencie wybuchu wojny. Młody człowiek przekonany jest o tym, że ojciec, oficer Jugosłowiańskiej Armii Ludowej, zginął w trakcie działań wojennych. Prawda okazuje się jednak inna - uznany za zmarłego rodzic przeżył i ukrywa się, ponieważ ciążą nad nim oskarżenia o zbrodnie wojenne. Owa szokująca informacja stanie się punktem wyjścia opowieści i motywem, który popchnie bohatera do przemierzenia Bałkanów w poszukiwaniu ojca.

Wydawałoby się, iż podobnych historii słyszeliśmy już wiele. Dzieje Vladana odzwierciedlają jednak losy całego pokolenia, z trudem odnajdującego się w nowej rzeczywistości oraz dźwigającego brzemię grzechów własnych ojców. "A więc zaklęty krąg - stwierdza nasz bohater - I przyszło mi do głowy, że może ja sam jestem częścią tej przeklętej historii, że może kiedyś ktoś rzuci moje ciało na stos innych ciał, a potem na ten stos będzie patrzeć ten, kto pozostanie po mnie. W tej przemilczanej historii ofiary stawały się katami, a kaci ofiarami, wszyscy w tej historii zabijali i ich zabijano".

Przyznam, że nie jestem w stanie odczytywać "Mojej Jugosławii" w oderwaniu od wcześniejszych lektur, gdyż w jej trakcie nachodziły mnie nachalne skojarzenia z "Więzami krwi" Jeana Heatzfelda. W reportażu francuskiego reportera do głosu dochodzą potomkowie ofiar i katów, odpowiedzialnych za zbrodnie w Rwandzie. I kiedy czytam powieść Gorana Vojnovica, odnoszę wrażenie, że wszystko jest ze sobą połączone, że te dzieje zbrodni i kary, dziedziczonej z pokolenia na pokolenie, okazują się stare jak świat.

Najistotniejszy pozostaje jednak sposób, w jaki pisarz opowiada swoją historię. Vojnović to bystry obserwator otaczającej go rzeczywistości, z wprawą oddający koloryt Bałkanów. Jest więc w "Mojej Jugosławii" sporo melancholii, lecz nie przytłacza ona czytelnika, sprytnie zbalansowana przez żart i humor. Autor potrafi być raz liryczny, innym razem dosadny, nasuwając tym samym skojarzenia z przewrotną poetyką obrazu Emira Kusturicy.

Jeśli istnieje coś takiego, jak bałkańska dusza, to autorowi "Mojej Jugosławii" udało się ją doskonale sportretować. Aż chciałoby się więcej podobnych opowieści: poruszających do głębi, lecz wielowymiarowych i nie uciekających się do emocjonalnego szantażu. Takim pozycjom z całego serca kibicuję.


ZA EGZEMPLARZ RECENZENCKI SERDECZNIE DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU AKADEMICKIEMU SEDNO

Wydawnictwo Akademickie SEDNO
Tłumaczenie: Joanna Pomorska
Data wydania: styczeń 2019
Liczba stron: 244

Komentarze

Popularne posty