Namiętność zawsze jest zagadką

Takich historii miłosnych już nie ma. Nie pisze się podobnych powieści, nie nagrywa filmów. W wydanej finalnie w 1910 roku „Gertrudzie” namiętności są siłą zniewalającą, niszczącą bohaterów. Zaślepieni przez miłość krążą niczym ćmy wokół pochłaniającego wszystko płomienia. Czy możemy zatem pojąć, iż Hesse w liście z 14 kwietnia 1909 roku określił swą książkę jako „ładną powieść rozrywkową”?

Praca nad „Gertrudą” zajęła niemieckiemu pisarzowi kilka lat, a powieść doczekała się trzech wersji, w których główna postać kobieca uległa znacznej ewolucji. Ostatecznie, jak pisze Hesse do Conrada Hussmanna, tytułowa bohaterka „pozostaje [...] w cieniu, [...] była bowiem dla mnie nie tyle charakterem, co symbolem i zarazem stymulantem, którego Kuhn potrzebował do swego kompletnego rozwoju”.

Na pierwszy plan wysuwają się natomiast dwie postacie męskie: główny bohater, wspomniany wyżej muzyk Gottfried Kuhn oraz jego przyjaciel — śpiewak Heinrich Mouth. Dzieli ich wiele, łączy zaś miłość do sztuki oraz tej samej kobiety. Ich egzystencja zdeterminowana zostaje przez słabość do ukochanych dźwięków, fascynację przepiękną Gertrudą oraz niepokojącą skłonność do autodestrukcji. Ów rażący dualizm postaw oraz dążenie do odkrycia życia w jego pełni stają się elementem niezwykle istotnym już na tak wczesnym etapie twórczości Hessego.

Autor „Podróży na Wschód” wkłada w usta Moutha podobne wyznanie: „albo świat jest zły i podły, jak mówią buddyści i chrześcijanie. Wtedy należy się umartwiać, wszystkiego się wyrzekać, i mam wrażenie, że można być tym zupełnie zadowolonym. Asceci nie mają wcale tak ciężkiego życia, jak się sądzi. Albo też świat i życie są dobre i właściwe, wtedy nie pozostaje nic innego jak żyć, a potem spokojnie umrzeć, bo to już koniec”.

„Gertruda” opowiada o kryzysie twórczym artysty, jego moralności. A jednak sztuka pozostaje w świecie pełnym rzeczy kruchych i przemijalnych ostoją dla wszystkiego, co piękne. Kiedy ją tworzymy „w tych krótkich chwilach podobni jesteśmy bogom: wyciągamy przed siebie dłonie w nakazującym geście, by tworzyć rzeczy, których nie było przedtem i które jeśli są doskonałe, będą trwały bez nas. Umiemy z dźwięków i ze słów, a także z innych kruchych, bezwartościowych rzeczy układać kuranty melodie i pieśni pełne sensu, pokrzepienia i dobroci, piękniejsze i trwalsze niż rażące igraszki przypadku i losu".

Powieść Hessego to dziecko przełomu wieków. Nic dziwnego więc, że odbijają się w niej niepokoje i namiętności minionej epoki. Mimo wszystko, jak inne książki Hessego, pozostaje „Gertruda” dziełem ponadczasowym, zaś kunsztem słowa możemy zachwycać się i rozkoszować w pełni również obecnie. Zresztą czyż Henryk Mouth, geniusz, bawidamek i alkoholik, nie mógłby istnieć w późniejszych czasach jako nieco zblazowana, lecz piekielnie uzdolniona gwiazda rocka?

Być może dla niektórych czytelników wyda się opowieść Hessego zbyt statyczna. O tempie akcji nie decydują bowiem poszczególne zdarzenia, lecz mozaika subtelnych uczuć, tworząca skomplikowaną układankę między poszczególnymi bohaterami i sztuką. Jeśli ktoś kocha podobne zmysłowe obrazy, tego owa z pozoru prosta, lecz w głębi szalenie skomplikowana opowieść, również zachwyci.


Wydawnictwo Media Rodzina
Tłumaczenie: Elżbieta Ptaszyńska-Sadowska
Data wydania: 16 listopada 2019
Liczba stron: 285
Recenzja ukazała się na stronie Lubimy Czytać.

Komentarze

Popularne posty