Drugie życie rzeczy

Literka “m” rzuca się do ucieczki. Zmyka z naszego pola widzenia ledwo zauważalnie, po cichu. Tak samo odchodzą ludzie w książce Marcina Wicha - dyskretnie, niemal bezgłośnie, chociaż ich cząstka nadal pozostaje w pamięci bliskich im osób. Ucięta litera “m” - zabieg prosty, a jednocześnie tak wymowny.

Jeśli miałabym opisać “Rzeczy, których nie wyrzuciłem” jednym słowem, wybrałabym niewątpliwie określenie “przejmujący”. Jest to bowiem bardzo osobista opowieść o śmierci - prosta, lecz wypełniona po brzegi odcieniami różnych emocji. Radość, smutek, zniecierpliwienie, gniew. Wszystkie ludzkie namiętności zamknięte w krótkich impresjach niczym przystanki w dużo dłuższej podróży. Czytelnik zatrzymuje się na moment, smakuje barwę danego wspomnienia, po czym rusza w dalszą drogę.

W książce Wicha do głosu dochodzą rzeczy - osierocone, należące niegdyś do zmarłego. Autor przygląda się im przenikliwie, uważnie, wyciska z nich wspomnienia - wydawałoby się bezpowrotnie utracone. Wyżyma z przedmiotów znaczenia do ostatniej kropli, jak sok z przejrzałych owoców. Książki czytane i dotykane przez bliskie osoby. Drobiazgi gromadzone przez lata. To bagaż, z jakim muszą się zmierzyć ci, co pozostali, kiedy ci, których kochali, odeszli. Przyznać muszę, że od razu nasunęły mi się skojarzenia z “Trenami” Kochanowskiego, szczególnie z utworem siódmym, gdzie poeta przygląda się dziecięcym fatałaszkom i boleje, że córka nie będzie już ich dłużej nosić.Ludzie odchodzą, rzeczy pozostają. Zakłopotanie, jakie wzbudzają, okazuje się niezmienne.

W “Rzeczach, których nie wyrzuciłem” autor kreśli portret rodziców, lecz skupia się przede wszystkim na matce. To bardzo silna osobowość, łatwo wpadająca w złość i raczej trudna we współżyciu. Jej obraz, mimo iż niepozbawiony wad, jest jednak zarysowany w wyjątkowo ciepły, życzliwy sposób. Dzięki przedstawieniu różnych oblicz tej bezkompromisowej postaci, czytelnik może odnieść wrażenie obcowania z istotą barwną i pełnokrwistą. Piękny to portret - zarazem przewrotny, jak i intymny.

Książka Wicha to również sentymentalna podróż do krainy dzieciństwa, późnego PRL-u. Autor uchwycił zjawiska, które okazały się istotne z punktu widzenia całego swojego pokolenia. Zrobił to w niepozbawiony ironii, lecz bardzo przyjazny sposób. Stał się świadkiem przemian społecznych i politycznych, jakie nastąpiły na początku lat dziewięćdziesiątych. Oczywiście, wszelkie zdarzenia ukazane są przez pryzmat rodzinnego życia, nadany im zostaje bardzo osobisty wymiar.

“Rzeczy, których nie wyrzuciłem” są niekiedy wyjątkowo oszczędne, zwyczajne. Im większa ich prostota, tym głębszej struny ukrytych emocji dotykają, tym mocniej poruszają. Poruszające. Tak, do dobre słowo. Nie chcę nawet uciekać się do określenia “polecam”, ponieważ wydaje mi się ono dość oczywiste.


Wydawnictwo Karakter
Data wydania: 11 maja 2017
Liczba stron: 184

Komentarze

Popularne posty