To nie jest dom dla dobrych ludzi

Czy pamiętacie słynną scenę z „Lśnienia”, w której mały Danny przemierza długie korytarze nawiedzonego hotelu, do którego udał się razem z rodziną? Uwielbiam ten powstały w 1980 roku film, kocham główną rolę Jacka Nickolsona. To zaprawdę świetne kino, wybijające się na tle podobnych historii. Zamysł fabularny okazuje się bowiem zaskakująco prosty – grupka ludzi (rodzina bądź znajomi) znajduje sobie super miejscówkę gdzieś na odludziu. Oni jeszcze nie wiedzą, co się święci, a widzowie już zaczynają typować, kto zginie pierwszy.

Swoją drogą, czy nie odnosiecie wrażenia, że podobne opowieści są głęboko zakorzenione gdzieś w naszej kulturze? Dla Jasia i Małgosi piernikowa chatka wydawała się nad wyraz kusząca, lecz bliskie spotkanie z Babą Jagą nie należało do najmilszych. Stąd już tylko krok do ociekającego kiczem i krwią „Martwego zła”.

Przejdźmy jednak do sedna, czyli do „Całopalenia”. Jeśli chcemy zgłębić fenomen podobnych historii, powieść Roberta Marasco staje się kluczowym elementem, powstała bowiem przed książką Kinga – „Lśnienie”. Zapytacie, po cóż drążyć, dążyć do źródła? Tych, którzy żywią niechęć do podobnych czynności, w pewnym sensie rozumiem. Poszukajmy zatem innych argumentów.

Dlaczego warto po „Całopalenie” sięgnąć? Po pierwsze, mimo przewidywalnej fabuły, okazuje się to bardzo przyzwoicie napisana powieść. Jej największym atutem pozostaje jednak klimat – pełen niedopowiedzeń, niejasności. Dosłowność bardzo szybko się starzeje, krwawe jatki na dłuższą metę nudzą. Co innego, gdy autor, tak jak Marasco, skupia się na psychice postaci – do podobnych historii warto wracać, bez względu na to, czy mamy do czynienia z Wellsem, czy książką napisaną siedemdziesiąt lat później.

W świetle ostatnich wydarzeń „Całopalenie” można odczytywać również jako opowieść o naszych czasach. Załóżmy się, komu szybciej odbije w izolacji od świata? Cytując popularnego mema, na którym widzimy Jacka Torrance, jadącego z rodziną na wakacje: „Dwa tygodnie z rodziną, w izolacji od świata. Co może pójść nie tak?”.

Morał z powieści Marasco płynie taki: uważajcie, jeśli wynajmujecie domek od dzieci, nazywających swoją mamusię „naszym kochaniem”. Czytelnicy Tolkiena wiedzą na pewno, że coś z podobnymi osobnikami musi być nie tak („mój sssskarbie…”), ale ostrzeżenie warto powtórzyć. Jeśli chcecie się przekonać dlaczego, sięgnijcie po książkę.


Wydawnictwo Vesper
Tłumaczenie: Bartosz Czartoryski
Seria: Klasyka grozy
Data wydania: 22 kwietnia 2020
Liczba stron: 320

Komentarze

Popularne posty