Złapać wszystkie papugi za ogon

"Książki to miejsce, gdzie wyjaśnia się różne rzeczy; w życiu tak nie jest. Nie dziwię się, że niektórzy wolą książki. Książki nadają sens życiu. Jedyny kłopot polega na tym, że nadają sens życiu innych ludzi, nigdy zaś twojemu."

Julian Barnes lubi pogrywać sobie z czytelnikiem. Nic dziwnego, że lektura „Papugi Flauberta” zajęła mi sporo czasu i odłożyłam ją na bok z głową pełną sprzecznych wrażeń. Z jednej strony czułam się bowiem po raz kolejny urzeczona stylem autora, a z drugiej – przebrnięcie przez żadną z książek brytyjskiego pisarza nie przysporzyło mi tylu problemów. Czy potrafię podsumować w kilku słowach esencję owej historii? Może jest to próba napisania od nowa biografii Flauberta, a może pojawiająca się u autora „Wymiarów życia” refleksja nad naturą pamięci i zapomnienia? Całkiem prawdopodobne, że odpowiedź na powyższe pytanie jest niemożliwa, zaś dzieło błyskotliwego pisarza jest niczym bajaderka. Pozostaje wybierać zeń cytaty niczym smakowite kąski.

Narratorem „Papugi Flauberta” jest Geoffrey Braithwaite, fikcyjny biograf autora „Pani Bovary”. Pretekstem do jego rozważań okazują się zaś poszukiwania wypchanej papugi, towarzyszącej francuskiemu pisarzowi w trakcie pisania „Prostoty serca”. Podróż, w jaką zabierze czytelnika, udowadnia, jak doskonałym znawcą twórczości Flauberta jest Barnes. Autor „Wymiarów życia” żongluje przy tym motywami z powieści Francuza swobodnie i z polotem, tworząc zabawnie brzmiące tytuły rozdziałów, takie jak: „Przewodnik do Flauberta dla kolekcjonerów lokomotyw” bądź „Bestiarium Flauberta”. W swej opowieści zawiera również całą listę zarzutów wobec pisarza (nienawidził ludzkości, demokracji, nie interesował się polityką czy nie był patriotą) i po kolei je odpiera, czasem w dość lakoniczny sposób, np. w odpowiedzi na oskarżenie o niewiarę w postęp, stwierdza jedynie: „Na jego obronę wystarczy wskazać wiek dwudziesty”. A może interesuje cię, drogi czytelniku, wersja francuskiej poetki Luizy Colet? Gwarantuję ci zatem, że twoja ciekawość zostanie w pełni zaspokojona.

Pogoń za tytułową papugą wywiedzie nas (jakże mogłoby być inaczej!) na manowce. Ile było owych wypchanych ptaków i którego można uznać za prawdziwego? Podobne wątpliwości towarzyszyć nam będą w trakcie lektury znacznie częściej. Czy uda się dociec prawdy o człowieku, który tak skrupulatnie chronił swoją prywatność? „Przecież – pisze Barnes – sam Flaubert chciał, by liczyły się tylko one (jego dzieła); niewielu pisarzy mocniej wierzyło w to, że osobowość pisarza nie ma tu żadnego znaczenia; a jednak jesteśmy nieposłuszni i robimy swoje”.

Jak wcześniej wspomniałam, przebrnięcie przez nominowaną do Nagrody Bookera powieść zajęło mi sporo czasu. Nie jestem więc w stanie zgodzić się ze stwierdzeniem, że Barnes aplikuje nam wiedzę na temat Flauberta wyjątkowo bezboleśnie. Na pewno daje swoją historią świadectwo miłości do autora „Pani Bovary”, rzucając między wierszami: „Wszyscy jesteśmy ptakami w klatce i życie najbardziej ciąży tym, którzy mają największe skrzydła”.

Dla miłośników Barnesa, a także Flauberta, napisana w 1984 roku książka jest z pewnością lekturą obowiązkową. Czy wejście do świata brytyjskiego pisarza, będące również podróżą do czasów autora „Salambo”, okaże się satysfakcjonujące? Tego obiecać nie mogę, jednak „Papuga Flauberta” po raz kolejny utwierdza w przekonaniu, że Barnes to jeden z najoryginalniejszych współczesnych pisarzy.


Wydawnictwo Świat Książki
Data wydania: 17 lipca 2019
Liczba stron: 224
Recenzja ukazała się na stronie Lubimy Czytać.

Komentarze

Popularne posty