Tam, gdzie diabeł mówi dobranoc

Wszyscy znamy chyba dobrze owo powiedzenie o miejscach, gdzie diabeł mówi dobranoc. Zwykle mówimy tak o krainach bardzo odległych, znajdujących się gdzieś na krańcu świata. Podróż do biednej dzielnicy Thulecamp na przedmieściach Reykjaviku to wędrówka do świata dalekiego od tego, jaki znamy. To wyprawa do strefy brudu, nędzy, nałogów, gdzie ludzie wciąż żyją w lepiankach. Perspektywy, jakie się przed mieszkańcami dzielnicy otwierają, nie należą do najweselszych, lecz sportretowani na kartach powieści bohaterowie rzadko tracą pogodę ducha.

Zainspirowana "Sztormowymi ptakami" zapragnęłam sięgnąć również po "Wyspę diabła", która w rodzimej Islandii sprzedała się w rekordowym nakładzie. Czy otrzymałam to, czego się spodziewałam? Raczej nie, gdyż historia ta utrzymana została w zupełnie innym klimacie. W pierwszej powieści mamy do czynienia z heroiczną walką z wrogimi siłami natury - trudną, lecz wzbudzającą szacunek dla ogorzałych w bojach marynarzy. "Wyspa diabła" pokazuje zaś codzienność bohaterów - wyrzutków społeczeństwa nadużywających alkoholu, wzniecających awantury i kradnących.

A jednak powieść czytało się nadzwyczaj dobrze. Być może to zasługa humoru, z jakim pisarz sportretował powyższe postacie. Ironia, jaką doprawił stworzoną przez siebie historię, niewątpliwie przywodziła mi na myśl "Tortillę flat" Steinbecka, który bohaterami uczynił świętych grzeszników. Skojarzenie dosyć odległe, lecz mieszkańców Thulecamp trudno nie polubić, mimo ich wad i słabości. Jawią się oni bowiem czytelnikowi jako indywidua pełnokrwiste, prawdziwe i przekonywujące, jakie bez trudu spotkalibyśmy, jeśli zapuścilibyśmy się do biedniejszych dzielnic Reykjaviku. Nawet jeżeli nie mieszkaliby oni już w lepiankach.

Przyznać muszę, iż jedyny problem sprawiała mi mnogość bohaterów zaludniających karty powieści. Musiałam niekiedy wracać do uprzednio przeczytanych fragmentów, żeby przypomnieć sobie, kim jest dana postać. Z czasem jednak sylwetki nabierały ostrości, stawały się wyrazistsze, a wspomnianych bohaterów trudno było ze sobą pomylić.

Wprawdzie „Sztormowe ptaki” oraz „Wyspę diabła” różni wiele elementów, lecz w przypadku obu pozycji Einara Kárasona mamy do czynienia z prozą gęstą, treściwą, wobec której trudno pozostać obojętnym. Niektórych być może zniechęci jej szorstkość, lecz z całą pewnością znajdą się czytelnicy, których jej swoista, nieco mroczna liryczność zauroczy. Być może koniec roku to idealny moment, żeby po jedną z książek islandzkiego pisarza sięgnąć?


Wydawnictwo Marpress
Tłumaczenie: Jacek Godek
Data wydania: 2019
Liczba stron: 244

Komentarze

Popularne posty