Każdemu czasem odbija

"Co jest najgorsze w chorobie psychicznej? Ludzie oczekują, że będziesz zachowywał się tak, jakbyś jej nie miał" - mówi Arthur Fleck brawurowo zagrany przez Joaquina Phoenixa w najnowszym "Jokerze". Nie da się ukryć, iż historia literatury pęka w szwach od szaleńców przeróżnych (trudno byłoby ich nawet upchnąć na niektórych obrazach Matejki), zaś szklany ekran ich kocha i hołubi. Czy jest osoba, która nie kojarzy pamiętnej sceny pod prysznicem z najbardziej chyba znanego filmu Alfreda Hitchcocka? A kto wie, że "Psychoza" to adaptacja książki Roberta Blocha?

"Premiera 16 czerwca 1960 roku była wielkim wydarzeniem w instytucji kina amerykańskiego. Niektórzy widzowie biegali zszokowani po sali kinowej, dochodziło też do zasłabnięć. Poza tym kina były szturmowane przez tłumy chętnych, którzy nie dostali biletów. Często musiała interweniować policja konna. Zdarzały się ostentacyjne wyjścia z sali, bojkotowanie filmu, mnóstwo telefonów z wyzwiskami do wytwórni i listy z pogróżkami. Z ambon padały żądania, aby zakazać projekcji" - pisze Wiesław Kot w posłowiu. Cóż, widać wyraźnie, że czasy zmieniły się nieco, gdyż obecnie największym chyba problemem dla osób odwiedzających sale kinowe są odgłosy chrupania popcornu i chipsów. Oczywiście niektóre zjawiska pozostają niezmienne, gdyż pewne filmy nadal mogą zostać objęte ekskomuniką.

Wróćmy jednak do starego kinowego hitu i jego książkowego pierwowzoru. Historia głównego bohatera Normana została zainspirowana przypadkiem Eda Geina z miasteczka Plainfield w stanie Wisconsin. U tego młodego, sympatycznego mężczyzny policja odnalazła kolekcję ludzkich narządów, których część morderca skonsumował. Komu ta historia kojarzy się bardziej z "Milczeniem owiec"? Skojarzenia są słuszne, owszem. Ed Gein stał się również inspiracją dla powstałego w 1991 roku filmu.

"Psychoza" trafiła do księgarń w 1959 roku i od razu zdobyła sporą popularność. Historia Normana Batesa tak mocno zainteresowała Hitchcocka, że ten zdecydował się opłacić produkcję filmu osobiście, gdyż wytwórnia Paramount nie miała ochoty wykładać pieniędzy na stół. Krok ten okazał się znakomitym zagraniem, które przyniosło reżyserowi nie lada zyski.

Cóż z tego jednak mamy my, czytelnicy? Chociaż znacznie częściej przyszło mi oglądać "Ptaki" Hitchcocka, to "Psychozę" doskonale pamiętam. A jednak lektura powieści Roberta Blocha sprawiła mi sporo przyjemności, rzucając nieco więcej światła na historię Normana Batesa. Mimo braku zaskoczenia, opowieść o cierpiącym na zaburzenia dysocjacyjne bohaterze okazała się dobrze skomponowana i trzymająca w napięciu.

Na uwagę zasługuje również cytowane wcześniej posłowie Wiesława Kota. Przyznam, iż dzięki niemu dowiedziałam się wielu ciekawostek z historii książki i filmu, szczególnie zaś zainteresowały mnie informacje o kolejnych częściach "Psychozy", których nie oglądałam (i których nie zamierzam, szczerze mówiąc, oglądać, więc chwała autorowi tekstu za cenną wiedzę).

Wreszcie na koniec wzmianka dla książkowych fetyszystów - wydanie jest piękne (wiem, jeśli chodzi o wydawnictwo Vesper powtarzam się)! Jeżeli lubicie, tak jak ja, trzymać i miętosić książkę w dłoni, to papierowe wydanie "Psychozy" dostarczy wam wiele przyjemności. Cóż, jak mawiał Norman Bates "każdemu czasem odbija...".

Za egzemplarz recenzencki dziękuję pięknie wydawnictwu Vesper!


Wydawnictwo Vesper
Tłumaczenie: Ewa Spirydowicz
Data wydania: 16 października 2019
Liczba stron: 316

Komentarze

Popularne posty