Zemsta najlepiej smakuje na zimno

W 1818 roku został wydany „Frankenstein” Mary Shelley, a autorka powołała do życia postać, która na dobre zagościła w literaturze i kulturze popularnej. Wszyscy chyba kojarzymy pochodzącą z 1931 roku ekranizację oraz Borisa Karloffa w roli przerażającego potwora. Zszyte z martwych ciał monstrum okazuje się jednak nie tylko obrzydliwym wybrykiem natury, ale i istotą rozumną, odczuwającą w pełni tragizm swego istnienia. Nic dziwnego, że po ów motyw sięgają kolejni reżyserowie i pisarze, przetwarzając go na nowo i uwspółcześniając.

„Frankensteinem” zainspirował się również Ahmed Saadawi, iracki pisarz mieszkający w Bagdadzie. Na kartach nominowanej do Nagrody Bookera powieści stworzył mroczną i przejmującą opowieść o swym rodzimym mieście, którego murami codziennie wstrząsają kolejne wybuchy. W tej ponurej metropolii zostaje przypadkowo powołany do życia upiorny mściciel, pragnący odwetu za doznawane wciąż krzywdy. Jego zemsta nigdy się nie skończy, gdyż spirali przemocy także nie ma końca.

Kiedy czytałam powieść Ahmeda Saadawiego, zastanawiałam się, co jest tytułowym stworem Frankensteina. Czy jest nim owo monstrum zlepione z ciał bezimiennych ofiar? A może całe miasto nieustannie kaleczone, rozrywane, masakrowane przez kolejne zamachy to nieudolnie zszywany, naprędce reperowany potwór, sztucznie utrzymywany przy życiu? Czyżby stwór Frankensteina stał się symbolem miasta, a sam Bagdad przemienił się w żywego trupa?

Staruszka Eliszeba, czekająca na powrót syna, sprzedawca staroci Hadi, ambitny dziennikarz Mahmud Sawadi – to tylko niektórzy z bohaterów związanych z rozdartym wojną miastem. Trudno jednak zaprzeczyć, iż trójka ta odgrywa w powieści najistotniejszą rolę. Saadawiemu udało się stworzyć postacie pełnokrwiste, niepozbawione wad i słabości, a jednak wzbudzające sympatię odbiorcy. Podzielamy ich pragnienia i nadzieje oraz strach przed tym, że w każdej chwili ich życie może legnąć w gruzach za sprawą niedającego się przewidzieć zamachu.

O dziwo najbardziej ludzki w powieści okazuje się ów mroczny mściciel, przemierzający nocą najciemniejsze zaułki Bagdadu. Czy chcemy, żeby został schwytany? Nie sądzę. Raczej nie jest to również marzenie autora, gdyż w przeciwnym razie nie obdarzyłby Jak-mu-tam własną osobowością, lękami i tęsknotami, lecz stworzyłby bezimienną, okrutną kukłę, którą trzeba jak najszybciej, bez wahania zlikwidować. A my nie zadawalibyśmy sobie pytania, kto w powieści jest prawdziwym potworem.

Nie mogę jednak zgodzić się ze stwierdzeniem, iż „gdyby »Księgę tysiąca i jednej nocy« napisał Quentin Tarantino, byłby to »Frankenstein w Bagdadzie«”. Reżysera „Kill Billa” tu bowiem zaskakująco niewiele, podobnie sprawa ma się z czarnym humorem. Tego ostatniego jest ledwie namiastka, co wcale nie czyni powieści Saadawiego gorszą. Wręcz przeciwnie, opowieść irackiego pisarza okazuje się zaskakująco poruszająca, prawdziwa i ponadczasowa.

Wydawnictwo Znak Literanova
Tłumaczenie: Magdalena Zawrotna
Data wydania: 18 września 2019
Liczba stron: 416
Recenzja ukazała się na stronie Lubimy Czytać.

Komentarze

Popularne posty