Wyrok tymczasowo odroczony

Czy jesteśmy w stanie przewidzieć przyszłość? Kiedy czytamy książki science fiction napisane kilkadziesiąt lat temu, zauważamy czasem, jak zawarte w nich wizje się zestarzały. Wydawać by się mogło, iż podobnie rzecz się ma z powieścią Harry’ego Harrisona „Przestrzeni! Przestrzeni!”. Wydana po raz pierwszy w 1966 roku historia straszy ponurą wizją przyszłości na przeludnionej planecie. Sęk w tym, że akcja rozgrywa się w 1999 roku, czyli w dobrze znanej nam przeszłości. Mądrzejsi o daną nam wiedzę moglibyśmy uśmiechnąć się pobłażliwie nad owymi chybionymi prognozami. Czy jednak naprawdę mamy powody do radości? Owszem, Ziemia zaludniona przez siedem miliardów ludzi trzyma się zaskakująco nieźle w porównaniu z przewidywaniami amerykańskiego pisarza, jednak wszelkie znaki wskazują na to, iż wyrok został jedynie odroczony. Jeżeli nie zaprzestaniemy grabieżczej polityki zasobów naturalnych, ponura wizja Harrisona może przekształcić się w rzeczywistość.

Musicie mi wybaczyć powyższe rozważania nad współczesnymi zagrożeniami ekologicznymi, jednak w przypadku literatury roztaczającej przed czytelnikiem podobne prognozy futurologiczne nie da się uciec od oceny tego, w jakim stopniu się one spełniły. Wróćmy jednak do napisanej w 1966 roku książki. Czy obraz stworzony przez Harrisona wyróżnia się na tle podobnych, katastroficznych obrazów rzeczywistości? Nie da się ukryć, iż powieść nieco się zestarzała, a jednak jej mroczny, przytłaczający klimat nadal przemawia do wyobraźni odbiorcy. W ponurym mieście bezprawia, gdzie luksusów doświadczają jedynie przedstawiciele nielicznej elity, przeciętny obywatel musi walczyć o przetrwanie, zdobywając w trudzie i znoju coraz gorszej jakości pożywienie oraz zmagając się z nieznośnym upałem, przerwami w dostawach prądu i wody.

Na detektywie Andym Rushu ciąży ogromna presja, gdyż musi on rozwikłać sprawę morderstwa uwikłanego w ciemne interesy bogacza. Nie doświadczysz tu jednak, drogi czytelniku, brawurowych pościgów i efektownych scen walki. Rzeczywistość przeciętnego funkcjonariusza policji to bowiem permanentny brak funduszy, wykańczające nadgodziny oraz rosnący stos nierozwikłanych przestępstw. Nie inaczej przedstawia się bytowanie pamiętającego lepsze czasy rozsądnego Sola, młodego Chińczyka Billy’ego Changa czy pięknej Shirl.

Świat ulic wypełnionych stłoczonymi, pozbawionymi nadziei ludźmi, schorowanymi w powodu niedożywienia dziećmi oglądamy z perspektywy tych kilku bohaterów, do których trudno nie poczuć sympatii. Harrison stworzył bowiem osobowości wiarygodne, wiedzione prostymi, lecz łatwo zrozumiałymi dla każdego człowieka motywami – potrzebą miłości, bezpieczeństwa oraz nikłą nadzieją na lepsze jutro. Czy przychylność czytelnika zmniejszy się, jeśli nie zgodzi się on z głoszonymi przez jedną z postaci poglądami, zgodnie z którymi jedynym lekiem na całe zło tego świata pozostaje kontrola urodzin? Postawiona w ten sposób diagnoza w książce brzmi wiarygodnie, ale w odniesieniu do skomplikowanej rzeczywistości może się niektórym wydać zbyt prosta.

„Przestrzeni! Przestrzeni!” to kolejna pozycja z Wehikułu Czasu, po którą warto sięgnąć. Być może nie jest to dzieło wybitne, tak jak „Kwiaty dla Algernona”, ale jednak powieść Harrisona trzyma bardzo wysoki poziom, podobnie jak inne książki wznowione przez wydawnictwo Rebis. Jako fanka dobrego science fiction mam więc ogromną nadzieję, że przygoda z powyższą serią będzie trwać jak najdłużej.


Wydawnictwo Rebis
Seria: Wehikuł czasu
Tłumaczenie: Radosław Kot
Data wydania: 17 września 2019
Liczba stron: 296
Recenzja ukazała się na stronie Lubimy Czytać.

Komentarze

Popularne posty