Czy jesteśmy sami we Wszechświecie?

W lipcu obchodzimy 50. rocznicę lądowania człowieka na Księżycu. Z tej okazji rynek wydawniczy zasypał nas ogromną liczbą publikacji poświęconych programom podboju kosmosu przez ludzkość, a także przybliżających życie sławnych kosmonautów. Wśród nowo wydanych książek znalazł się „Wszechświat jako nadmiar” Marka Oramusa, polskiego pisarza fantastyki i publicysty.

Ten zbiór „małych opowieści o wielkim kosmosie” zaskakuje mnogością podejmowanych przez autora tematów. Książkę otwierają rozważania na temat programu Apollo oraz szukanie przyczyn zawieszenia lotów kosmicznych. W kolejnych częściach przybliżone zostają sylwetki naukowców, którzy zrewolucjonizowali astronomię. Pisarz snuje też rozważania na temat możliwości powstania życia w odległych układach planetarnych, by przejść do zagadnień związanych z degradacją środowiska naturalnego i niewesołymi perspektywami, jakie roztaczają się przed Ziemią w niedalekiej przyszłości.

Poszczególne rozdziały można czytać w dowolnej kolejności, tym bardziej że część przedstawionych w nich informacji się powtarza. Zagadnienia naukowe wytłumaczone zostały w prosty i zrozumiały dla laika sposób, mogą natomiast budzić pewien niedosyt u osób lepiej obeznanych w temacie. Dla czytelników pragnących np. zgłębić problem egzoplanet właściwszą lekturą będzie „Fabryka planet” Elizabeth Tasker. Jeśli zaś interesuje was historia lotów na Księżyc, lepiej wybrać pozycję w całości poświęconą temu zagadnieniu.

Książka zadowoli natomiast miłośnika literatury science fiction, gdyż fakty naukowe oraz odniesienia do dzieł znanych fantastów przedstawiono tu w sposób wyjątkowo interesujący i frapujący. Jeśli jesteście ciekawi, który z pisarzy jako pierwszy opisał wyprawę człowieka na Księżyc bądź jakie powieści podejmują tematykę zagłady naszego satelity (o dziwo w zestawieniu zabrakło miejsca dla „7EW” Neala Stephensona), jest to, drodzy czytelnicy, pozycja dla was obowiązkowa.

Z wieloma przemyśleniami autora muszę się zgodzić. Wprawdzie trudno określić, jakie są nasze szanse na zamieszkanie na innych planetach bądź czy kiedykolwiek nawiążemy kontakt z obcą cywilizacją, lecz zadziwiający pozostaje fakt, iż z tak ogromną nonszalancją pozwalamy sobie na niszczenie własnego domostwa.

"Konsekwencją przeludnienia – pisze Oramus – jest dewastacja i zanieczyszczenie planety. Wszechobecny plastik lada chwila nas zasypie; oceany są pełne plastiku w formie sproszkowanej i odpadów całościowych – butelek, sieci, elementów. Po Pacyfiku dryfuje plastikowa wyspa pięć razy większa od Polski; przeraźliwe zdjęcia raz po raz pokazują a to żółwia ściśniętego plastikową obręczą, a to ptaka zaplątanego w plastikowe ścierwo. Nie dajemy sobie rady z energią odpadową i nie zdajemy sobie sprawy, że może ona zadusić cywilizację. (…) Przy bierności w przeciwdziałaniu złym skutkom naszej gospodarki na planecie dewastacja Ziemi będzie postępować i w końcu okaże się, że z kwitnącego miejsca w kosmosie zrobiliśmy szambo, w którym nie da się żyć."

Dziwiło mnie nieco, że autor, wśród „bolączek, na które zapadła ludzkość”, wymienia odwrót od racjonalizmu, a zalicza do tego zjawiska: New Age, sekciarstwo i polityczną poprawność. Podobne wątpliwości targały mną podczas lektury kilkakrotnie, szczególnie gdy natrafiałam na użyte w tekście słowo „Murzyn” (być może wiąże się to z brakiem akceptacji dla wspomnianej wyżej politycznej poprawności). Dla osób stroniących od rozważań teologicznych książka Marka Oramusa również nie będzie najwłaściwszym wyborem, gdyż pisarz do podobnych przemyśleń powraca nieraz.

„Wszechświat jako nadmiar” polecam miłośnikom fantastyki pragnącym zgłębić naukowe kwestie wielokrotnie poruszane w powieściach science fiction, lecz obawiającym się, że zostaną zasypani przez nadmiar terminologii naukowej. Czy zgodzą się oni z twierdzeniem, iż bezmiar Wszechświata był konieczny do tego, żeby na trzeciej planecie od Słońca powstało i rozkwitło życie? To pytanie zmuszona jestem pozostawić bez odpowiedzi.


Wydawnictwo Zysk i S-ka
Data wydania: 25 czerwca 2019
Liczba stron: 448
Recenzja ukazała się na stronie Lubimy Czytać.

Komentarze

Popularne posty