Rynsztok Ameryki

Wyznam na początku, iż nie przepadam za kryminałami. Nie interesują mnie poszukiwania złoczyńcy, który zabił, spalił, ograbił nieszczęśników. Niezmiernie mi z tego powodu przykro, Monsieur Poirot. Co innego, gdy w grę wchodzi political fiction z szeroko zarysowaną panoramą polityczną i społeczną minionych czasów.

Jeśli byliście przekonani, że lata 60. były burzliwe i obfitowały w liczne wstrząsy polityczne, sięgnijcie po Ellroya. Amerykański autor prowadzi czytelnika za rączkę wprost do rynsztoku Ameryki – kraju skorumpowanych polityków i agentów FBI, mafiozów, dziwek, wszechobecnego rasizmu oraz brutalnych morderstw. Przerażająca to wycieczka, gorsza nawet od podróży po piekle Dantego, ponieważ u włoskiego poety mamy świadomość, że gdzieś tam, w górze, istnieje niebo. Autor „Czarnej Dalii” takich złudzeń nam nie pozostawia. U niego nikt, kto zanurzył się w bagnie tego świata, nie zostanie zbawiony.

Styl Jamesa Ellroya jest niczym seria z CKM-u. Amerykański pisarz wyrzuca słowa na papier z prędkością karabinu maszynowego. Zdania są surowe, krótkie, urywane. Pojawiają się liczne powtórzenia. Taki sposób pisania doskonale oddaje nastrój amerykańskich lat 60. Znakomicie sprawdza się również w brutalnych i chaotycznych scenach z Wietnamu. Styl autora „Tajemnic Los Angeles” można więc kochać, podziwiać albo też znienawidzić. Przyznam, że mnie on momentami fascynował, ale niekiedy męczył.

Moim zdaniem nie sposób polubić głównych bohaterów „Sześciu tysięcy gotówką”. To typy spod ciemnej gwiazdy, będące w stanie dopuścić się najgorszych przestępstw. Tym, którzy czytali „Amerykański spisek”, Pete Bondurant i Ward J. Littell są zapewne dobrze znani. Wyróżniają się na tle pozostałych postaci jedynie tym, że nie są najbardziej skorumpowanymi i zdeprawowanymi jednostkami w zgniłym społeczeństwie, dostrzeżemy u nich czasem drobne skrupuły i wyrzuty sumienia.

„Underworld USA” to przede wszystkim wielka polityka, tocząca się gdzieś za kulisami. Oprócz fikcyjnych bohaterów mamy więc do czynienia z całą gamą postaci historycznych. W „Amerykańskim spisku” byli to bracia Kennedy, w „Sześciu tysiącach gotówką” Martin Luther King. Owe sławy pojawiają się w drugiej części trylogii znacznie rzadziej, co w moim odczuciu działa na korzyść powieści. Dzięki temu zabiegowi całość okazuje się bardziej spójna, mniej chaotyczna.

Książki Ellroya to doskonały materiał na film lub serial. Nic dziwnego, że takie powieści jak „Czarna Dialia” doczekały się ekranizacji. Barwne postacie, ciekawe dialogi, niebanalne historie oraz szeroka panorama polityczno-społeczna dawnych Stanów Zjednoczonych w rękach właściwego reżysera to recepta na sukces. Znakomitym filmem z doborową obsadą są z pewnością „Tajemnice Los Angeles”. Czy „Underworld USA” doczeka się kiedyś tak wybitnej ekranizacji?

„Sześć tysięcy gotówką” kończy się mocnym uderzeniem. Autor domyka nie tylko wątki z drugiej, lecz także z pierwszej części. Ciekawa więc jestem, jak na tle swoich poprzedniczek zaprezentuje się „Krew to włóczęga”. Podsumowując, „Underworld USA” to kawał świetnej political fiction, jednak Ellroya nie można przedawkować, gdyż w nadmiarze może się wydać męczący i łatwo zniechęci do dalszej lektury.

Wydawnictwo Sonia Draga
Tłumaczenie: Violetta Dobosz
Data wydania: 21 listopada 2018
Liczba stron: 336
Recenzja ukazała się na stronie Lubimy Czytać.

Komentarze

Popularne posty