Dobra robota, Mr Gwyn!

Alessandro Baricco skradł me serce dawno temu, z niecierpliwością wyczekuję więc każdej nowej publikacji firmowanej jego nazwiskiem. I jeszcze nigdy ten włoski autor mnie nie zawiódł. Tym większe przerażenie poczułam, gdy zorientowałam się, iż „Mr Gwyn” będzie opowiadać o kryzysie twórczym cenionego pisarza. Strasznie grząski to grunt, muszę przyznać. Ucieczka przed światem stała się motywem przewodnim u Margaret Atwood w „Pani Wyroczni”, a książka ta okazała się sporym rozczarowaniem. Czy autor „Jedwabiu” sprostał temu trudnemu zadaniu? Pozwólcie państwo, że odpowiem na to pytanie później.

Niektórzy pisarze ogłaszają wszystkim wokół, że diametralnie zmieniają swój styl, a później niewiele z tego wynika. Alessandro Baricco podobnych wyznań czynić nie musi, gdyż każda z jego książek okazuje się tak odmienna, jakby wyszła spod pióra zupełnie innego pisarza. Zakręcone i szalone „City”, piękny, liryczny „Jedwab” czy subtelna, przepełniona erotyzmem „Panna młoda” to dzieła zaskakująco niepodobne do siebie.

Można przypuszczać, że postać Mr Gwyna była częściowo wzorowana na włoskim twórcy. W najnowszej książce Baricco czyni nawet żartobliwe nawiązanie do swojej osoby: „Jak wielu zauważyło, te trzy powieści tak bardzo się od siebie różniły, że trudno było dopatrzyć się w nich jednego pióra. (...) Nie można było mu odmówić talentu narratorskiego, w szczególności zaś zaskakiwała łatwość, z jaką zaglądał ludziom do głów i rekonstruował ich uczucia. Jakby znał słowa, które wypowiedzą, i potrafił z wyprzedzeniem przewidzieć ich myśli”.

Tym, co pozostaje niezmienne w prozie Baricca, okazują się subtelnie nakreślone postacie oraz niezwykle umiejętnie budowane napięcie między poszczególnymi bohaterami. Są oni niczym wyjątkowo dobrze dobrani aktorzy, brawurowo odgrywający swoje role na scenie. O podobnych, znakomicie dopasowanych parach mamy w zwyczaju mówić, że „iskrzy między nimi”. Zbliżoną chemię czuć między bohaterami „Mr Gwyna”.

Elementem wyróżniającym pisarstwo Baricca jest też przewrotność, z jaką porusza on temat syntezy odmiennych sztuk. Bohater „Mr Gwyna”, porzucając zawód pisarza, podejmuje się zadania z pozoru karkołomnego, bowiem chce pisać portrety. Absurdalna to koncepcja, lecz czy przełomowe, nowatorskie dzieła nie są często efektem działania niekonwencjonalnego umysłu? Czyż nie dzieje się tak w przypadku słynnego utworu „4'33”' Johna Cage'a? Czyż szaleństwem nie było wprowadzenie pisuaru na salony bądź domalowanie Mona Lisie wąsów? Być może to śmiałe porównanie wyda się państwu trochę na wyrost, lecz duża świadomość własnego rzemiosła i swoiste poczucie humoru to cechy, które wyróżniają zarówno sztukę Marcela Duchampa, jak i pisarstwo Baricca.

Postaram się teraz odpowiedzieć na wcześniejsze pytanie: czy autor „Mr Gwyna” zdołał stworzyć dzieło nieodstające poziomem od poprzednich? Ta niezwykle oszczędna powieść początkowo sprawiła mi zawód, lecz w trakcie czytania mocno wciągnęła w swój dziwny, liryczny świat. Sam koniec zaowocował jednak dokładnie tym, czego oczekiwałam – poczuciem gorzkiej pełni, uchyleniem skrawka tajemnicy ludzkiego bytu.

Być może nie jest to najwybitniejsza powieść Baricca, z jaką miałam do czynienia. Jestem jednak przekonana, że miłośnicy prozy włoskiego pisarza nie poczują się rozczarowani. Kolejna odsłona jego twórczości to piekielnie inteligentna i przewrotna, a równocześnie oszczędna i poetycka powieść, która wzmaga apetyt na kolejne dzieła.

Wydawnictwo Sonia Draga
Przekład: Lucyna Rodziewicz-Doktór
Rok wydania: 2018
Liczba stron: 264
Recenzja ukazała się na stronie Lubimy Czytać.

Komentarze

Popularne posty