„Miłość moja nadal trwa, jak skała na dnie morza”

Niezwykle ciekawym krajem jest Kanada – ojczyzną syropu klonowego i hokeja, a także miejscem, skąd pochodzi wielu wybitnych pisarzy. O ile osobistości takie jak Margaret Atwood, Yann Martel czy Alice Munro są wielu czytelnikom dobrze znane, o tyle Alistair MacLeod wciąż pozostaje postacią zasługującą na większą uwagę poszukującego dobrej literatury czytelnika.

Najnowszy zbiór opowiadań „Skoro ptaki czynią słońce” zachwyca kunsztem języka. MacLeod to pisarz perfekcjonista, który bardzo dokładnie i starannie konstruuje swe opowieści, nie pozostawiając żadnego drobiazgu na pastwę przypadku. W rytmie słów kryje się lekkość i melodyjność bliska poezji. Opowiadania MacLeoda mają w sobie światło mroźnego poranka, przestrzeń dzikiej przyrody, dźwięk słonych fal rozbijających się o brzeg. Autor tak sugestywnie kreśli obrazy nowoszkockiej surowej krainy, że jego pejzaże mogłyby wyjść spod pędzla malarskiego mistrza.

Pisarstwo MacLeoda przemówi do czytelnika ceniącego prozę inteligentną, nienarzucającą się odbiorcy. Potwierdzają to słowa bohatera pierwszego opowiadania „Zamknięcie lata”: Wciąż powtarzam sobie, że nie mogę zbyt wiele rozmyślać o śmierci i stracie. Jeżeli mam przetrwać, z myślami muszę obchodzić się równie ostrożnie i precyzyjnie, co z narzędziami, kiedy używam ich głęboko pod powierzchnią ziemi: zawsze muszę wystrzegać się niedbałości i folgowania sobie, gdyż koniec końców mogę słono za nie zapłacić.

Podobnie jak w zbiorze „Utracony dar słonej krwi”, tak i tutaj głównymi bohaterami opowiadań są prości ludzie – mieszkańcy Nowej Szkocji. MacLeod ukazuje ten surowy świat z różnych punktów widzenia. Raz będą to refleksje doświadczonego, starszego górnika, innym razem dorastającego chłopca. Autor potrafi spojrzeć na świat z perspektywy wkraczającego w dorosłość dziecka, przywołać w pamięci radości, smutki i nadzieje dziecięcego wieku. Jest to oczywiście dorastanie niepozbawione trosk, a młodzi ludzie obarczeni są wieloma obowiązkami, jakie w innych społeczeństwach spoczywają na dorosłych.

Ludzie i zwierzęta zostają włączeni u MacLeoda w powtarzający się rytm życia i śmierci. Narodziny, dorastanie, rozmnażanie stanowią część przyrody, jej nieodłączne elementy. Tym samym czas nabiera tu cech cykliczności, zaś opowiadania kanadyjskiego pisarza stają się uniwersalnymi przypowieściami o radościach i smutkach prostego życia.

W pisarstwie MacLeoda czuć też głęboką miłość do galeickiego dziedzictwa. Wielokrotnie przywołuje on w swych opowiadaniach stare pieśni, wyjątkowo piękny element nowoszkockiej tradycji. Dla bohaterów owe melodie są ciągle żywe, towarzyszą im w codziennym życiu i pracy. Szczególnie wiele pieśni przytoczonych zostaje w opowiadaniu „Dostrajanie ideału”, pozwolę sobie więc zacytować fragment jednej z nich:

Miłość moja nadal trwa,
Jak skała na dnie morza.
Nie osłabnie, jak moc fal,
Co szumią bez ustanku.

Autor przemyca też do swych surowych opowiadań elementy niezwykłe, budzące trwogę. Zwierzęta przeobrażają się w umysłach ludzi w krwiożercze bestie, a stare kobiety w przerażające wiedźmy. Tym sposobem do opowieści MacLeoda przekradają się stare rodzime legendy.

Zbiór opowiadań „Skoro ptaki czynią słońce” okazał się prawdziwą czytelnicza ucztą. To niezwykle wysmakowana literatura. Można tylko żałować, że tak szybko się kończy.

Wydawnictwo Wiatr od morza
Przekład: Michał Alenowicz
Rok wydania: 2018
Liczba stron: 264
Recenzja ukazała się na stronie Lubimy Czytać.

Komentarze

Popularne posty