"Bo to jest tak, że ja muszę rozumieć świat"

Kiedy polecam jakąś książkę, zawsze towarzyszy mi dylemat, do kogo dana pozycja może zostać skierowana. Żadne dzieło nie zadowoli wszystkich odbiorców, to powszechnie znany truizm. Całe szczęście autobiografia jednego z najgenialniejszych fizyków naszych czasów nie jest opasłym tomiszczem, jakiemu stawią czoło jedynie najwytrwalsi. To portret wyjątkowo ciekawego człowieka, którego niejeden chciałby spotkać.

„Feynmana poznałem lepiej podczas sześciomiesięcznego pobytu w Caltech w 1974 roku – pisze autor przedmowy do wydania Marek Demiański. – Pamiętam, jak kilka dni po przyjeździe Feynman oprowadzał mnie po całej uczelni. Zaprowadził mnie do atrium w budynku samorządu studenckiego. Na ścianach wokół atrium rozmieszczone były płaskorzeźby przedstawiające różnych znakomitych myślicieli i naukowców – były tam podobizny Arystotelesa, Platona, Euklidesa, Kopernika, Galileusza, Darwina, a wśród nich byli również Feynman i Gell-Man. Feynman uśmiechnął się i powiedział: »Popatrz, oprowadza cię chodząca mumia«”.

Nie ulega jednak wątpliwości, że Richard Feynman żadną mumią nie był. Wręcz przeciwnie, z kart jego autobiografii dowiadujemy się, że trudno o równie barwną, intrygującą i żywą osobowość. Czy słyszeliście kiedyś o fizyku, który włamuje się do sejfów, gra na bębnach, z powodzeniem rysuje oraz robi tysiąc innych równie mało standardowych czynności? Jeśli nie, poznajcie, proszę, pana Feynmana.

Książkę „Pan raczy żartować, panie Feynman” można traktować jako zbiór anegdot z różnych momentów życia autora. Dzięki temu zabiegowi brak w niej dłużyzn, przestojów. Czytelnik otrzymuje samą esencję najciekawszych wydarzeń i przypadków, jakie spotkały popularnego noblistę. Znany fizyk okazuje się również niezwykle inteligentnym szydercą, lecz jego szyderstwo nie jest puste i powierzchowne, kryje się za nim zawsze głębsza prawda.

Autobiografia Richarda Feynmana zaraża optymizmem i radością życia. Uczy też, jak odnaleźć w sobie dziecięcą ciekawość, będącą motorem napędowym wszystkich odkryć i wynalazków. Feynman okazuje się przy tym zażartym wrogiem wszelkich przesądów i głupoty. Piętnuje je z niezwykłą zaciętością, a jego refleksje pozostają nad wyraz trafne i aktualne. Popularny fizyk krytykuje np. system szkolnictwa, w którym od uczniów wymaga się wkuwania na pamięć niepotrzebnych informacji, a nie uczy się ich myślenia.

Muszę przyznać, iż obawiałam się nieco części poświęconej skonstruowaniu bomby atomowej. Byłam przekonana, że wzbudzi ona we mnie wewnętrzny opór i przez moment faktycznie czułam lekki niepokój. Spojrzałam jednak na autora dużo bardziej przychylnym okiem, kiedy trafiłam na jeden z najsmutniejszych i najbardziej refleksyjnych fragmentów jego autobiografii, w którym opisuje on swe uczucia zaraz po zrzuceniu bomby na Hiroszimę i Nagasaki: „Z początku czułem się bardzo dziwnie. Siedziałem, na przykład, w restauracji w Nowym Jorku, wyglądałem przez okno i zastanawiałem się, ile wynosił promień zniszczeń bomby hiroszimskiej... ile jest stąd do 23. Ulicy, ile budynków ległoby w gruzach – i tak dalej. Szedłem po mieście, widziałem, że budują most, i myślałem sobie, co za wariactwo, oni nic nie rozumieją, oni nic nie rozumieją. Po co oni budują te wszystkie nowe mosty? To bezcelowe. Na szczęście budowanie mostów jest bezcelowe już od czterdziestu lat. Pomyliłem się więc co do bezcelowości budowania mostów i cieszę się, że ludzie byli na tyle rozsądni, żeby żyć dalej”.

Książce „Pan raczy żartować, Panie Feynman” daleko oczywiście do lektury smutnej i przygnębiającej. Wręcz przeciwnie, autor propaguje swoistą życiową filozofię „tumiwisizmu” i zaraża nią czytelnika. Trudno chyba o równie inteligentną pozycję, prowokującą z jednej strony do nagłych napadów śmiechu, a równocześnie skłaniającą do głębszej refleksji.

Wydawnictwo Znak
Przekład: Tomasz Bieroń
Rok wydania: 2018
Liczba stron: 448
Recenzja ukazała się na stronie Lubimy Czytać.

Komentarze

Popularne posty