Eksperyment na człowieku, bez znieczulenia

Dlaczego „Pasujesz tu najlepiej”? Skąd równie przewrotny tytuł dla pełnej dysharmonii książki? Kiedy przedzierałam się przez kolejne opowiadania Mirandy July, czułam się niekiedy tak, jakby ktoś w mojej obecności zgrzytał kredą po szkolnej tablicy, doprowadzając tym innych do szału. Wejście w świat stworzony przez amerykańską pisarkę to wkroczenie do krainy absurdu, ale nie tak niewinnej jak Kraina Czarów, do której zbłądziła Alicja. Podążenie za króliczkiem July skończy się w jamie ludzkich popędów, niezrealizowanych pragnień i najniższych instynktów.

Dla brytyjskiego malarza Francisa Bacona człowiek był kawałem mięsa. Fascynowały go procesy rozkładu, gnijące zęby. Jego płótna to pejzaże zbudowane z żeber, ścięgien, śledzion, wystawionych na światło dzienne bebechów. Podobnej wiwisekcji dokonuje na swych bohaterach Miranda July. Odnosiłam wrażenie, że są oni dla pisarki niczym zwierzęta doświadczalne, na których przeprowadza wymyślne, perwersyjne eksperymenty. Sprawdza ich reakcje, skrupulatnie notując wyniki doświadczenia.

Świat postaci z opowiadań „Pasujesz tu najlepiej” to przestrzeń lepka od wydzielin, pełna zbliżeń perwersyjnych i lekko obrzydliwych, wywołujących u odbiorcy uczucie wstrętu. Samo skupienie na fizycznym aspekcie miłosnych kontaktów nie jest jednak najbardziej szokujące. Mocniej uderza swoisty marazm, w jakim tkwią bohaterowie, wrodzona niemożność porozumienia się z drugim człowiekiem. I nie ma zupełnie znaczenia, czy są to relacje hereto- czy homoseksualne (tych drugich jest chyba u Mirandy July więcej). Owa przejmująca samotność od razu przywodzi na myśl pisarstwo Michela Houellebecqa.

Amerykańska pisarka szydzi ze współczesnego stylu życia, którego płytkość maskują ucieczki w sesje psychoterapeutyczne bądź buddyzm. I właśnie ten aspekt książki przemówił do mnie najmocniej, owa śmieszność świata zerkająca na nas jasno i przenikliwie zza zwierciadła absurdu. Doceniłam również nieliczne momenty pozwalające na chwilę uwierzyć, że osamotnienie jednostki może zostać przezwyciężone. Kiedy między dojrzałą kobietą a dzieckiem jej przyjaciół rodzi się więź, gotowi jesteśmy uwierzyć, iż dla tego świata jest jeszcze nadzieja!

Poziom absurdu przypominał mi niekiedy o zbiorze opowiadań „Jestem egzaltowaną lentilką”, jednak u czeskiego autora natężenie okrucieństwa i przemocy jest o wiele większe. W porównaniu z jego prozą, niedorzeczności July, takie jak nauka pływania w miskach, wyglądają niczym niewinne zabawy. Równie niegroźne wydają się w tym zestawieniu opowieści o cieniach–kochankach nawiedzających młode kobiety nocą.

Czy książka July pasuje na każdą okazję? Zdecydowanie nie. Sądzę, że całkiem sporo czytelników byłoby rozczarowanych, gdyby znalazło tę pozycję pod choinką. Nie są to bowiem opowiadania dla każdego, lecz dzieło wywołujące skrajne emocje, takie, które się kocha albo nienawidzi. Niektórzy dostrzegą w nim druzgocącą krytykę współczesnego społeczeństwa, inni – taplanie się w bebechach i obrzydliwościach tego świata. Do której grupy, drogi czytelniku, należysz? Odpowiedź na to pytanie pozostawiam tobie.

Wydawnictwo Pauza
Tłumaczenie: Łukasz Buchalski
Data wydania: 16 stycznia 2019
Liczba stron: 208
Recenzja ukazała się na stronie Lubimy Czytać.

Komentarze

Popularne posty